w Altaju jednak zostalismy na noc i z racji braku miejsc w hotelu, ktory zapelnili amerykankie turysty, zalatwilismy sobie spanie w jutrach, gdzie Ola powinszowala sobie pomylic lozka i w nocy chciala sie wmeldowac do Jeremiego ;)))
nastepnie jechalismy w kierunku na Bayanhongor, naprawiajac po drodze raz jeszcze hamulce - tym razem pekl przewod przy drugim kole.
noclegi znowu przybraly forme namiotowa-kempingowa ale juz w doborowej miedzynarodowej druzynie, wiec razniej sie pilo piwko lub wodeczke ;)