no to w sumie zaczynamy prawdziwa esencjonalna czesc wyprawy... jutro skoro swit wsiadamy wreszcie w czteroosobowym komplecie w auto i jedziemy na ukraine - planujemy dojechac na wieczor w okolice miasteczka o wdziecznej nazwie Rivne. TJ co prawda wypatrzyl na mapie wies o nazwie Brovary i juz chcial tam pedzic, ale wyliczona odleglosc jednak wygrala z jego pragnieniem ;)
dzis odbylismy ostatnia pogadanke organizacyjno rozliczneniowa (w szerokim tego slowa znaczeniu) ;) i teraz nic juz nie ma prawa stanac nam na przeszkodzie w zdobyciu punktu na globusie, ktory smialo mozna nazwac koncem swiata... a przynajmniej jednym z kilku koncow ;)
tak wiec piszcie komentsy, zagrzewajcie nas i oczekujcie w sierpniu
wielkie yo!