yo yo yo
tu sie zglaszaja Wasi globfroterzy - czyli wschodnbiokierunkowi rajdowcy
z lekkim opoznieniem spisujemy fragmenty wspomnien, zebyczalismy nie ulcialy wraz z wichrami czasu w zapomnienie.
a wiec przedwczoraj przekroczylismy granice zjednoczonych socjalistycznych republik europejskich i chcielismy smialo wjechac na terytoria carsko-poddancze. niestety granica przypomniala nam o minionych czasach, ktore z kazdego czynil bohatera, o ile zdecydowal sie wyjechac za granice. nie wdajac sie w szczegoly napisze, ze spedzilismy pod ukrainskim szlabanem 4 godziny odsylani od jednego celnika do drugiego, ktorzy pogubili sie w procedurach widziac polakow w brytyjskim wozie. do tego stojac autem w kolejce nalezalo miec reke polozona na stacyjce, bo 5 sekund opoznienia w starcie skutkowalo tym, ze dwoch kolejnych ukraincow nas wyprzedzalo w kilometrowej kolejce.
w zwiazku z tym nasze opoznienie w stosunku do planu uroslo dosc znacznie i po dziurawych drogach musielismy szukac cywilizacji gdzies do 2 w nocy. w miedzyczasie oczywiscie natknelismy sie na miejscowych strozow prawa, ktorzy za 10 $ + 5 funtow zdecydowali sie nas wypuscic, mimo ewidentnej zbrodni przekroczenia predkosci w terenie niezabudowanym od kilku tysiecy lat...
nocowalismy w koncu w pierwszej napotkanej oazie cywilizacji, gdzie Tomek z Ola zdecydowali sie na wynajem pokoju a ja z TJem wybralismy opcje spania w naszej mega-furze.
rano ponaprawialem gniazdo zapalniczki ktore TJ spalil poprzedniego dnia, obudzilem gromadke i pojechalismy w kierunku Kijowa.
yoyo
dalszy ciag relacyji wkroce