dzien pod znakiem wody w butach
jak pisalismy poprzednio, mielismy jechac w glebokie przygraniczne, gorzyste zadupie. jednak pogoda, a wlasciwie jej brak, zatrzymal nas po kilkudziesieciu kilometrach. wjechalismy w ilasta rozmoczona "droge" ktora byla tak sliska jak lodowisko pod palacem kultury. nawet nasze "enduro" slizgaly sie beznadziejnie przy predkosci 0.5 km/h. Piachu, dzieki temu fantastycznemu zjawisku ma nieco ubrudzony motur oraz ubranko z jednej strony, bo postanowil sie przyjrzec temu z bliska ;)
tak wiec zarzadzilismy strategiczny odwrot i skierowalismy sie na Hanoi. Plan jest taki, zeby przeleciec od razu na Halong Bay, ale wlasnie Osip czyta prognoze pogody i wychodzi na to, ze na polnocy ma byc ciagle deszczowo... kiepska sprawa jak na wakacyjny easyriding... :/
nic to, sie zobaczy - najwyzej oddamy motury przed czasem i polecimy na poludnie szukac azjatyckich upalow
salamalejkumszalom