i kolejny przystanek
tym razem w polnocnowietnamskim resorcie zwanym Ha Long, polozonym nad zatoka o blizniaczej nazwie - Ha Long Bay.
pogoda fatalna - leje i zimno (18C) (choc pewnie w Wawie wydawaloby sie, ze to calkiem znosny klimat) ;)
morale wsrod zalogi niskie
coraz czesciej pada pomysl by sie przepiac do tajlandii na Ko Phangan do chatki u Czata, gdzie relaks jest gwarantowany i wliczony w niska cene ;)
a tymczasem w odpowiedniku krajowej Juraty zameldowalismy sie w niezlym, hotelu za mala kase, zjedlismy fatalne zarcie za duza kase i probujemy znalezc jakas opcje zxwizytowania zatoki. Jak na razie wychodzi, ze panuje tu tradycyjne zdzierstwo z bialasow i taniej niz za 50$ sie nie da wyplynal dzonka na ocean... ale pewnie sie skusimy, bo w sumie szkoda tego wszystkiego nie zobaczyc. Tyle, ze jak bedzie padac tak jak dzis to przyjemnosc z plywania po falach bedzie mocno srednia.
no nic - sie zobaczy
teraz pewnie zrobimy jakies browarki na sztucznej plazy na poprawe nastroju ;)
zaloga globfroterow klania sie nisko i pozdrawia wiernych czytelnikow